2 lutego 2017

Hygge - nowa moda czy prawdziwy sposób na szczęście?


Tamtego dnia wiele się zmieniło. Zrozumiała, że musi przestać go szukać. W końcu zaczęła żyć i wierzyć w moc małych rzeczy, bo to właśnie ich aromat powodował, że jej dusza stawała się piękna. Kolekcjonowała okruchy czasu i budowała z nich niezwykłe dzieła. Zauważyła, że każda sekunda, minuta i godzina są jej dane w jakimś celu. Nie chciała ich wypuszczać ani stracić, dlatego sklejała radość do radości, wdzięczność do wdzięczności, chwilę do chwili…I tak powstał jej mały, wielki świat. Świat niezwykłego szczęścia (którego szukała), gdzie energię pozyskuje się z dotyku dłoni ukochanego, zabawy z psem, kojącej muzyki czy aromatycznej kawy o poranku, której zapach unosi się po całym mieszkaniu.

Kiedy uświadamiasz sobie, że szczęście jest w Tobie, przestajesz nerwowo gonić i tropić. I dopiero wtedy dzieją się rzeczy niesamowite. Rysiek Riedel śpiewał, że w życiu piękne są tylko chwile, ale wyłącznie od Ciebie zależy, ile ich będzie. Szczęście to pojęcie względne. Można wyczekiwać wielkich wydarzeń, podniosłych chwil i efektów "wow", ale one mijają i nagle zostajesz sama z tęsknotą w sercu i szklącymi się oczami. To jedno wyjście, ale możesz również zacząć dostrzegać wartość tego, co Cię otacza na co dzień. Emocja do emocji, człowiek do człowieka, słowo do słowa, niczym domino, które tworzy całość. Tuląc słowa innych, odbierasz i wysyłasz dobrą energię, kolekcjonujesz momenty, które kiełkują na przyszłość.


I kiedy ostatnio zrobiło się głośno o hygge, czyli duńskiej sztuce tworzenia przyjaznej i intymnej atmosfery, odkryłam, że tożsama filozofia życia towarzyszy mi od dobrych kilku lat. To, co dostrzega nasze serce, umysł i otwarte oczy - dzisiaj opakowali w produkt zwany hygge i sprzedają na całym świecie, niczym świeże bułeczki. A hygge to nic innego, jak codzienność, która kiedyś zadecyduje o całym naszym życiu. Benjamin Franklin, powiedział, że "szczęście człowieka nie jest uwarunkowane wielkimi sprawami, ale małymi szczęśliwymi okolicznościami, które mają miejsce na co dzień".


Czym jest hygge?
Hygge to doświadczanie atmosfery relaksu, komfortu, a także przyjemności z bycia razem na co dzień. Słowo samo w sobie nie posiada żadnej wartości, ale określając coś mianem hygge nadajemy mu określony kształt i wartość. W pisanym języku duńskim słowo hygge pojawiło się po raz pierwszy na początku XIX wieku, ale pochodzi z norweskiego.

Manifestem hygge przedstawionym w książce Meik’a Wiking’a jest przede wszystkim odpowiednia atmosfera, bycie tu i teraz, odczuwanie przyjemności, wdzięczności i harmonii.

"Hygge to także spokój i troska o innych. Hygge jest wtedy, kiedy nikt nie rości sobie pretensji do bycia w centrum uwagi i nie usiłuje zdominować rozmowy. (…) Kiedy spędzamy czas z innymi, tworzy się ciepła, relaksująca i serdeczna atmosfera. Zapewnia to uczucie bliskości, przytulności i bycia mile widzianym. Pod wieloma względami przypomina to dobry uścisk, lecz bez kontaktu fizycznego." (…) "Gdyby chcieć to zinterpretować po freudowsku, można by powiedzieć, że hygge to pocieszanie się jedzeniem i sięganie po koce ratunkowe. Jest w tym trochę prawdy, bo w hygge  chodzi o to, żeby dać temu zestresowanemu, odpowiedzialnemu dorosłemu, którego mamy w sobie, odpocząć. Zrelaksować się. Chociaż na chwilę. Chodzi o to, żeby odnaleźć przyjemność w prostych rzeczach i mieć pewność, że wszystko będzie dobrze."

Dla kogo?

Duński styl życia pasuje prawie każdemu, bez względu na wiek czy płeć. Ale czy potrzebujemy nazywać odczuwane przez nas szczęście "hygge"? Nie sądzę! Wczoraj modny był wszechobecny minimalizm, dzisiaj mamy "hyggowanie", co będzie jutro? 

Przyzwyczajeni do szybkiego życia i łatwych rozwiązań, żądni jesteśmy sposobu na szczęście w wersji instant. Nie chcemy szukać, nie lubimy czekać, a tymczasem szczęście skrywa się głęboko w nas. Ktoś może poprowadzić nas do właściwej drogi, wskazać kierunek, ale nie wykona za nas całej pracy. Sama musisz odkryć, co wywołuje w Tobie uczucie szczęścia!

"Dobrego samopoczucia, szczęścia czy wiary w siebie i tak nie kupisz, ani nie skopiujesz. Obojętnie, czy sprzedawana jest pod postacią „chic”, „hygge”, czy jeszcze innego, sprytnego zabiegu marketingowego" - napisała Natalia Knopek i całkowicie się z tym zgadzam.

A więc, przyjemnego wieczoru dla Was! Zróbcie coś dla siebie, ot tak, płynącego z serducha, a nie modnej sztuki życia.

zdjęcia: Mateusz / postprodukcja: ja

SWETER - Zara (podobne znajdziesz Tutaj)
JEANSY - Wrangler
PASEK - B-Low the belt - Shopbop
BIŻUTERIA - Apart

« Nowszy post Starszy post »

20 komentarzy

  1. Zdjęcia mają genialny klimat! Zresztą jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hygge w wielu domach funkcjonuje, chociaż pewnie nikt tak tego nie nazywa ;-) z drugiej jednak strony wiele osób zapomina o takich codziennych przyjemnościach, rozmowach, spotkaniach i uśmiechach... Warto zwracać na to uwagę.

    Piękne zdjęcia! <3

    Pozdrowienia :-)
    Żwawy Leniwiec
    www.zwawyleniwiec.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. wow jestem naprawdę pod wrażeniem, mega fajny wpis. Na pewno nie codzienny :)
    SUPER :) Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tą książkę. Chyba sięgnęłam po nią, bo modna, na czasie. Jednak książka pokazuje ukryte szczęście w codziennych czynnościach której są monotonne (codziennie to samo...) Jakie to banalne! Dzięki tej lekturze zaczęłam więcej spędzać czas z bliskimi, wspólnie gotować, grać w gry. Gotując klopsiki w sosie z curry z bratem śmialiśmy się, że czuć hygge w powietrzu ;) Nie wyszły idealne, ale i tak smaczne, bo zrobione wspólnie.
    Pozdrawiam, Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały post! Mam podobne przemyślenia na ten temat. Szczęście nie musi nosić konkretnej nazwy, nie musi być wynikiem obecnie panującej mody. Szczęście dla mnie to przeważnie rzecz, której nie potrafię określić ani dokładnie opisać, ale jest to niewątpliwie coś wspaniałego ;)
    Pozdrawiam :D

    http://une-petite-reve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak typowa kobieta - sroka - upolowałam tą książkę w promocji (tu: http://wisebears.pl/okazja/ksiazka-meik-wiking-hygge-klucz-do-szczescia-22pln/) I jak prawdziwa kobieta-mol książkowy pochłonęłam w jeden długi zimowy wieczór. I muszę przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie. Wdrażam po woli do życia pewne "zasady" i już widzę szczęśliwe efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobry post.U nas Hygge wystepuje bardzo czesto. Tylko inaczej to nazywamy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym ,,nauczyć się" szczęścia, ale przede mną jeszcze dość spory kawałek drogi dzielący mnie od tego celu... ;) Powiedz, co sądzisz o książce, którą prezentujesz w poście? Warta uwagi, czy raczej to tylko opis zjawiska hygge, który poza wiedzą nic nie wnosi?

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Cammy!
    Pierwsze ujęcie - to dla mnie właśnie hydgge...��
    Chwila kiedy po dniu pracy wracasz do domu. Wstawiasz wodę na kawę/herbatę wyciągasz kubek, radio w tle gra. I nie spiesznym krokiem łapiesz chwilę dla siebie/czy dla najbliższych...patrzysz przez okno i przestawiasz się na bycie tu i teraz...��
    To jedna z miliona możliwości!
    Co dla Ciebie dziś bedzie tym małym szczęściem? Zdecyduj!
    P.s Post bardzo trafny i jak lekko napisany. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Idea Hygge jest niesamowita, pewnie funkcjonuje w wielu miejscach, ale myślę, że Duńczykom łatwiej jest osiągnąć taki stan, Dania to jeden z krajów europejskich o najwyższych zarobkach w Europie, to powoduje, że nie muszą gonić, martwić się czy wystarczy na rachunki, dorabiać po godzinach lub spędzać czas w kilometrowych korkach... chyba, że wdrożymy "fast hygge" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawy tekst! Dziękuje za inspirację. Jednocześnie małe pytanie: skąd pochodzi ten piękny stolik? Poluje na coś takiego od dłuższego czasu więc będę bardzo wdzięcza za podpowiedz.
    Serdeczności,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stolik zrobiliśmy sami, a właściwie z pomocą taty. Zamówiliśmy blat marmurowy i do tego czarny stelaż. Również polowaliśmy na takie cudo od bardzo dawna, niestety ceny były bardzo wysokie…a tutaj mamy gotowy projekt w naprawdę okazyjnej cenie. Najdroższy z całej zabawy był jedynie marmurowy blat :)

      Usuń
  12. muszę koniecznie przeczytać tę książkę, bo nie miałam jeszcze okazji :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawy post! Choć czytam z opóźnieniem, to myślę, że nie ma to w tym wypadku żadnego znaczenia. Dziękuję za inspirację!
    Jednocześnie nie mogę nie zapytać- skąd pochodzi ten pięknu stolik kawowy? Poluję już od dłuższego czasu na takie cudo, więc będę wdzięczna za podpowiedz.
    Serdeczne pozdrowienia!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bardzo dziękuję! :)

      Stolik zrobiliśmy sami, a właściwie z pomocą taty. Zamówiliśmy blat marmurowy i do tego czarny stelaż. Również polowaliśmy na takie cudo od bardzo dawna, niestety ceny były powalające…a tutaj mamy gotowy projekt w bardzo okazyjnej cenie. Najdroższy był jedynie marmurowy blat :)

      Pozdrawiam Cię i życzę miłego dnia :)

      Usuń
  14. Bardzo dziękuje za szybką odpowiedz! Też zastanawiałam się nad tym czy nie zamówić blatu samodzielnie i widzę, że nie ma się co wachać i do odważnych świat należy:)
    Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, warto spróbować! :) My jesteśmy naprawdę zadowoleni. Koszt naszego blatu to ponad 300 zł, a podobne stoliki w sklepach kosztują około 2000 zł.

      Dziękuję i wzajemnie Aniu! :)

      Usuń

Instagram